niedziela, 24 czerwca 2012

początki przypinkowych historii


Dzień dobry wszystkim, którzy tu dotrą i Miętę polubią.  Swego czasu natknęłam się na opozycyjną do plastikowych-tkaninową przypinkę. Ładną, elegancką i skrupulatnie wykonaną. Kupiłam ją bodajże na Targach Dizajnu w Krakowie a następnie polubiłam tak bardzo, że zapragnęłam mieć więcej. I tutaj zaczęły się schody- na mojej przypince nie było metki, więc odnalezienie twórcy graniczyło z cudem. Na forach znajdowałam porady o robieniu broszek z obijanych guzików- ale wciąż nie tego szukałam. Marzyło mi się coś prostego, bez żadnych doklejek i sztukowań. Zaczęłam więc szukać- pomiędzy oceanami plastikowych pinbacków znajdowałam nieliczne i nie bardzo mnie zachwycające. W krakowskich galeryjkach czasem trafiałam na tkaninowe, ale z przeróżnymi mankamentami- albo tkaniną o nieciekawym wzorze, albo niechlujnie wykonaną, albo z komponentów, które wyglądały jakby trzymały się na słowo honoru, albo też poprzez brak opakowania- zakurzoną i delikatnie mówiąc zmęczoną życiem. Ostatecznie natknęłam się na filcowe-jednobarwne. Zadowoliły mnie na jakiś czas, ale w głowie wciąż miałam piękne tkaninowe wzory. Przeczesawszy zakamarki polskich i zagranicznych stron- skonstatowałam, że ci drudzy mają coś, co u nas jest niemal truflą. Dalsze poszukiwania doprowadziły mnie  do momentu, w którym trzymałam w rękach paczkę z żelaznym ustrojstwem zza wielkiej wody. Tkaniny już od dawna czekały spokojnie a pokój pachniał Miętą.  I teraz, wszem i wobec przedstawiam próbki tego co zajmuje każdą wolną minutę mojego zapracowanego życia

4 komentarze:

  1. Ten jedwab jest mega szykowny

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziękowania wielkie:) Jutro zabieram się za kolejną sesję foto. Będzie duuużo więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne :) Dziękuję za odwiedziny u mnie na blogu i oczywiście czekam na zaprezentowanie efektów szycia, czyli torby :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń