wtorek, 10 lipca 2012

Przypinka z ludzką twarzą




Nie ukrywam, że z fotek nie jestem zadowolona, ale z przypinek- bardzo, stąd pośpiech by je pokazać. Niemniej obiecuję sobie sfotografować je na nowo przy najbliższej okazji. Ten zestaw jest najmniej liczebny ze wszystkich dotychczasowych, co oznacza tyle- że każdej przypinki mam po 2 sztuki (nad czym ubolewam). Jeśli jeszcze zdążę przed wyjazdem- dziś wrzucę najnowszy zestaw, jeśli nie- to warto poczekać na smakowite kąski, które już leżą i pachną.

poniedziałek, 9 lipca 2012

pixelpins






Ta tkanina od dawna czekała by nadać jej funkcję, stąd piksele były jednymi z pierwszych, które trafiły pod maszynę i niezmiennie należą do moich faworytów. Niestety obiektyw ich nie lubi, zamieszczam po trzecim podejściu do sfotografowania. Widać nie tylko ludzie dzielą się na foto i niefoto.

przypinka w golfie




To jedna z tych, które cenię sobie bardzo. Powstały tylko 3 sztuki i nie będzie więcej. Jedna już poszła w świat.

niedziela, 8 lipca 2012

Zacznijmy od podstaw

Może to i będzie elementarz, ale ostatnio tknęła mnie myśl, że nie wszyscy muszą wiedzieć o co chodzi z tymi przypinkami. I dla nich właśnie parę słów na ten temat. Przypinki mają wiele nazw- piny, buttony, badziki (ang. badges), pinbacki, plakietki. Nazwy nie powalają, ale lepszej brak. Jeśli wrzucicie w google, wyskoczą Wam z reguły tony plastikowych gadżetów. Jeśli nie daj Boże zachce Wam się tkaninowych przypinek- nastawcie się na robotę przypominającą szukanie ziaren maku w misce popiołu (tak przynajmniej było do niedawna).  Gdzieś natknęłam się na ich krótką definicję- okrągły, lekko wypukły znaczek zapinany na agrafkę (wszystko się zgadza, choć okrągłości bywają owalne a czasem i kwadratowe). Rozmiary z reguły od 25 do 75 mm. Maszyn do wykonywania przypinek typowo tekstylnych w Polsce brak, choć moje rozmowy z producentami wyglądały różnorako- od "nie da się" do "jak Pani pokombinuje to się da". Część z nich wysyłała mnie do tapicerów, którzy dysponują maszynami do obijania guzików.  Fora internetowe również podpowiadały- zrób guzik, odetnij nóżkę i przyklej agrafkę. Ale guzik to guzik a przypinka to przypinka. Różnic tłumaczyć nie muszę.  Konstrukcja samej maszyny jest banalnie prosta (i rzeczywiście  nawiązuje do guzikowej filozofii).  Ponieważ miałam jasno sprecyzowany cel- zakupiłam maszynę o jasno sprecyzowanych możliwościach (fabric button machine) w Stanach Zjednoczonych . Wybrałam rozmiar 2,25 cala, czyli w przełożeniu na nasz język- 57 mm (i tu nie miałam wątpliwości- w duetach takie przypinki prezentują się wyśmienicie, a właśnie tak je zawsze noszę). Kiedy już wybór maszyny został dokonany i prawie witałam się z gąską, pozostało zdecydować o rodzaju i jakości komponentów- stalowe (bo trwałe, estetyczniejsze i cięższe- akurat to było dla mnie atutem mając we wspomnieniach aluminiowe komponenty- lekkie i sprawiające wrażenie nietrwałych). Jeśli chodzi o tkaniny- moja maszyna akceptuje niemal wszystkie, choć niektóre (np. jedwab) wymagają większej uważności i precyzji. Tym bardziej, że dużą część z nich robię zaledwie w kilku egzemplarzach, więc zmarnowanie tkaniny- oznacza jeszcze większą unikatowość :)  Swoją drogą- nie wyobrażam sobie robienia przypinek od niechcenia.


tak wygląda tył przypinki (i nie ma to wiele wspólnego z guzikiem)

Zapięcie pod mikroskopem




przypinka ze wszech stron

Graficznie





Pewnie trochę się powtarzam, ale jakoś lubię te graficzne wzory (jak widać choćby tu ) , przede wszystkim dlatego, że z jednej strony tworzą zamkniętą całość a z drugiej- łatwo się ze sobą komponują. Nietrudno zgadnąć, że będzie więcej kombinacji w tym kierunku.

czwartek, 5 lipca 2012

i w duecie







A tu propozycje duetów (oczywiście tercety również możliwe, ale tylko dla dobrze zbudowanych- z uwagi na rozmiar przypinki 5,7 cm)

propozycje przypinek solo

Tuż przed przerwą urlopową nie ustaję w wysiłkach powiększania kolekcji przypinkowej. Mam nadzieję, że staje się ona coraz wyrazistsza, to jest moim zamierzeniem. Tylko zdrowy rozsądek każe mi nie ładować maszyny do plecaka, choć nie ukrywam, że ochota jest. Myślę, że uda mi się jeszcze sporo fotografii wrzucić przed wyjazdem. A po powrocie- zapowiadane Candy (nie zrobię sobie tego przed wyjazdem- nie móc obserwować co się tutaj dzieje). Tymczasem- piny w wersji solo.










niedziela, 1 lipca 2012

czerwieni się

Dziś wrzucam jeszcze kawałek wczorajszej serii. Bardziej czerwony. Dla upamiętnienia, ponieważ coraz to kolejne wyfruwają z moich rąk w szeroki świat. I dobrze. Choć, z niektórymi trudno się rozstać








sobota, 30 czerwca 2012

Przypinki -całej masy ciąg dalszy

Zwykła ludzka niecierpliwość podpowiedziała, żeby wrzucić jeszcze. Bo cieszą oko.






Przypinki z tkanin w wersji medżik


Wszystkie błyski, bliki, cienie i inne efekty specjalne- z pomocą żaru, który dziś obficie lał się z nieba. Nie powiem, sporo mnie oraz  przypinkom pomógł.
Ps. Myślę, że niebawem moje posty będą odrobinę estetyczniejsze, ponieważ powoli acz konsekwentnie dochodzę do tego jak zmieniać ustawienia w blogu.